Rozalka (14 lat) - Tymek i Afryka dzika

Tymek od zawsze marzył o wyprawie do dżungli. Wieczorami planował swoje podróże i rysował zieloną kredką trasy w atlasie pełnym map, który dostał od Babci Basi.
A wszystko zaczęło się, gdy Tymek na swoje 4 urodziny dostał album. Nie był to taki zwykły album, w którym chowa się zdjęcia . Był to album przyrodniczy, pełny wielkich, kolorowych i przepięknych zdjęć z Afryki. Były na nich słonie, lwy, tygrysy, żyrafy i wiele innych zwierząt o jakich Tymek nigdy nawet nie słyszał. Od tej pory, dżungla stała się Tymkową pasją. Chłopiec oglądał filmy przyrodnicze, rysował rysunki dzikich zwierząt i z zacięciem zapełniał kolorowanki kupowane mu przez rodzinę. W pokoju roiło się od rysunków i plakatów dzikich zwierząt. Na tymkowym łóżku od lat mieszkał pluszowy Lew Fryderyk, który w snach przenosił Tymka do zielonej, gęstej dżungli. Cała rodzina wiedziała o pasji Tymka, na urodziny, imieniny, święta i inne okazje dostawał prezenty związane z dżunglą. Aż pewnego dnia, a był to szczególny dzień, gdyż Tymek obchodził swoje 10 urodziny, znalazł na biurku nie jak co roku wielkie pudło z kokardą, a małą kopertę ze swoim imieniem wypisanym odręcznym pismem. Zdziwił się bardzo, wziął kopertę w dłoń i powoli zaczął ją otwierać. Zajrzał do środka i z ogromnym zdziwieniem spojrzał raz jeszcze. Nie mógł uwierzyć, więc zszedł w pidżamie na dół do kuchni, w której mama przygotowywała śniadanie. Stanął za mamą, pokazał jej kopertę i zapytał:
- Mamo, co to jest?
- To wygląda mi, synku, na schowek pozaprzestrzenny.
- A bardziej po polsku? – niecierpliwił się chłopiec.
- W twojej kopercie jest schowek pozaprzestrzenny. Możesz w nim chować różne rzeczy. Zobacz, tu jest drabina po której schodzisz do środka. – wskazała palcem na drabinę w kopercie. Tymek nachylił się, by lepiej widzieć.
- Rzeczywiście!
I chłopiec już wchodził do koperty. Był tak podekscytowany, że zeskoczył z ostatnich szczebli, boleśnie się przy tym tłukąc. Nie zważając na ból, rozejrzał się dookoła siebie.
Pokój miał nieskazitelnie białe ściany i podłogę. Nie było żadnych okien - tylko właz w suficie, przez który wszedł, i drabina. Jednak pomieszczenie nie było całkiem puste. W kącie stał duży, srebrny i błyskający światłem pierścień. Był nawet większy od taty Tymka.
Chłopiec podszedł bliżej i przyjrzał się urządzeniu.
- Teleporter – powiedziała mama, która weszła za nim po drabinie.
- Znowu nie mam pojęcia, o czym mówisz, mamo – narzekał chłopiec.
- Teleporter może cię przenieść w dowolne miejsce na Ziemi w jedną sekundę – wyjaśniła mama.
- A ten gdzie przenosi? – Tymek już nie mógł wytrzymać z ciekawości.
- Może sami sprawdzimy? – zaproponowała mama.
 I przeszli przez pierścień.
 Tymek nic nie poczuł, ale nagle znalazł się w dzikiej dżungli. Czuł duszny zapach tropikalnego lasu. Było mu gorąco w jego nocnej piżamie. Słyszał odgłosy ptaków i szum wody.
- Wszystkiego najlepszego, synku – powiedziała mama.