Arek - Tymek i Afryka dzika


Tymek od zawsze marzył o wyprawie do dżungli. Wieczorami planował swoje podróże i rysował zieloną kredką trasy w atlasie pełnym map, który dostał od Babci Basi. A wszystko zaczęło się, gdy Tymek na swoje 4 urodziny dostał album. Nie był to taki zwykły album, w którym chowa się zdjęcia . Był to album przyrodniczy, pełny wielkich, kolorowych i przepięknych zdjęć z Afryki. Były na nich słonie, lwy, tygrysy, żyrafy i wiele innych zwierząt o jakich Tymek nigdy nawet nie słyszał. Od tej pory, dżungla stała się Tymkową pasją. Chłopiec oglądał filmy przyrodnicze, rysował rysunki dzikich zwierząt i z zacięciem zapełniał kolorowanki kupowane mu przez rodzinę. W pokoju roiło się od rysunków i plakatów dzikich zwierząt. Na tymkowym łóżku od lat mieszkał pluszowy Lew Fryderyk, który w snach przenosił Tymka do zielonej, gęstej dżungli. Cała rodzina wiedziała o pasji Tymka, na urodziny, imieniny, święta i inne okazje dostawał prezenty związane z dżunglą. Aż pewnego dnia, a był to szczególny dzień, gdyż Tymek obchodził swoje 10 urodziny, znalazł na biurku nie jak co roku wielkie pudło z kokardą, a małą kopertę ze swoim imieniem wypisanym odręcznym pismem. Zdziwił się bardzo, wziął kopertę w dłoń i powoli zaczął ją otwierać. Zajrzał do środka i z ogromnym zdziwieniem spojrzał raz jeszcze. Nie mógł uwierzyć, więc zszedł w pidżamie na dół do kuchni, w której mama przygotowywała śniadanie. Stanął za mamą, pokazał jej kopertę i zapytał:
- Mamo, co to jest? 

- Prezent od Dziadka Stasia… 
- …ale jak to?
- Bardzo chciał, żebyś dostał to w swoje dziesiąte urodziny.
Tymek wrócił do swojego pokoju i ponownie otworzył kopertę. Tym razem towarzyszyło temu ciche syknięcie i podmuch powietrza, jakby oddech ulgi, który spowodował, że liście palmy stojącej w rogu pokoju zaszeleściły. W kopercie był czarno-czerwony kawałek materiału, na którym leżała hebanowa figurka Masaja w tradycyjnym stroju z dzidą w prawej dłoni i kawałkiem papieru w lewej. Chłopiec położył go sobie na dłoni i zaczął mu się przyglądać, ale miał wrażenie, że to on jest obserwowany. Czuł na sobie ciepły, przyjacielski wzrok, miał wręcz wrażenie, że drewniany Masaj mrugnął do niego oczami.
Kiedy Tymek odstawiał figurkę na parapet Masajowi wypadł kawałek papieru, który trzymał w lewej dłoni. Tymek rozwinął go, ale nie mógł rozczytać małych literek. Wziął szkło powiększające i zaczął rozszyfrowywanie. 20.57.Otwórz kopertę.Weź ze sobą Fryderyka. Co to może oznaczać? –pomyślał chłopiec, ale postanowił rozwiązać zagadkę samemu bez pomocy dorosłych.
O 20.57 wszedł do pokoju, otworzył kopertę, ale nadał był w niej tylko kawaek czerwono-czarnego materiału. Postanowił go wyciągnąć. Mimo tego, że koperta była mała materiał wydawal się nie mieć końca. Tymek mógł okręcić się nim dwókrotnie. Co z resztą zrobił i kiedy zobaczył swoje odbicie w szybie, pomyślał : wyglądam jak masaj. – Tak wyglądasz jak masaj, zawołaj Fryderyka, idziemy na spacer- powiedział głęboki męski głos.
Tymek rozejrzał się po pokoju, skanując kolekcję plakatów i nie mógł uwierzyć jak realnie one wyglądają. Poczuł się bardzo senny.
Kiedy się obudził, miał wraenie, że jest wtulony w coś bardzo ciepłego i miękkiego, czuł powiew wiatru na swojej twarzy, którą dodatkowo łaskotały długie rude włosy i jakieś murczenie. – Dlaczego budzik dzwoni zawsze za wcześnie? – pomyślał Tymek jednocześnie machając ręką próbował go wyłączyć. Naciskał przycisk, ale mruczenie nie znikało.
- Przestań naciskać mój nos, to ja Fryderyk! 
Nad nimi stała figurka Masaja a właściwie Masaj, który wyglądał dokładnie jak figurka z koperty.
- Nazywam się Abyaby- powiedział Masaj- przysłał mnie twój dziadek, będę twoim przewodnikiem. - Chodźcie za mną.
C.D.N.

Asia - Tymek i Afryka dzika

Tymek od zawsze marzył o wyprawie do dżungli. Wieczorami planował swoje podróże i rysował zieloną kredką trasy w atlasie pełnym map, który dostał od Babci Basi. A wszystko zaczęło się, gdy Tymek na swoje 4 urodziny dostał album. Nie był to taki zwykły album, w którym chowa się zdjęcia . Był to album przyrodniczy, pełny wielkich, kolorowych i przepięknych zdjęć z Afryki. Były na nich słonie, lwy, tygrysy, żyrafy i wiele innych zwierząt o jakich Tymek nigdy nawet nie słyszał. Od tej pory, dżungla stała się Tymkową pasją. Chłopiec oglądał filmy przyrodnicze, rysował rysunki dzikich zwierząt i z zacięciem zapełniał kolorowanki kupowane mu przez rodzinę. W pokoju roiło się od rysunków i plakatów dzikich zwierząt. Na tymkowym łóżku od lat mieszkał pluszowy Lew Fryderyk, który w snach przenosił Tymka do zielonej, gęstej dżungli. Cała rodzina wiedziała o pasji Tymka, na urodziny, imieniny, święta i inne okazje dostawał prezenty związane z dżunglą. Aż pewnego dnia, a był to szczególny dzień, gdyż Tymek obchodził swoje 10 urodziny, znalazł na biurku nie jak co roku wielkie pudło z kokardą, a małą kopertę ze swoim imieniem wypisanym odręcznym pismem. Zdziwił się bardzo, wziął kopertę w dłoń i powoli zaczął ją otwierać. Zajrzał do środka i z ogromnym zdziwieniem spojrzał raz jeszcze. Nie mógł uwierzyć, więc zszedł w pidżamie na dół do kuchni, w której mama przygotowywała śniadanie. Stanął za mamą, pokazał jej kopertę i zapytał:
- Mamo, co to jest? 

- To zaproszenie- z szerokim uśmiechem odpowiedziała mama.
- Zaproszenie? ? zdziwił się Szymek, i choć sam świetnie potrafił już czytać, wciąż nie wierzył w to co czyta- Rezerwat Przyrody Masai Mara w Kenii zaprasza na wycieczkę śladami dzikich zwierząt?. Czy to znaczy, że lecimy do Afryki?- zapytał z niedowierzaniem Szymek.
- Właśnie tak- odparła mama z wielkim przejęciem- Dziś po szkole wspólnie spakujemy najpotrzebniejsze  rzeczy.
Szymek  siedział w szkole ale zamiast uważać na lekcjach myślami był już w Afryce. W piaskowym kapeluszu z lornetką przy oczach wypatrywał słoni , lwów, gepardów i antylop.
-Koniecznie muszę zabrać album od Babci, to będzie mój przewodnik po afrykańskim lądzie- pomyślał.
I tak zrobił. Po powrocie do domu spakował album do plecaka. Wziął również okulary przeciwsłoneczne, kapelusz oraz lornetkę, którą dostał od Taty rok temu na dziewiąte urodziny. W plecaku wylądował również pluszowy lew Fryderyk.
Z przejęcia nie mógł zasnąć. Kiedy już przymknął powieki śniło mu się, że pędzi przez sawannę prowadząc wielkiego jeepa. Mija żyrafy, wysokie i dostojne skubią listki z najwyższych gałęzi drzew. Widzi antylopy stojące przy wodopoju, omija je bo nie chce ich spłoszyć. Nagle spostrzega lwa. Szymek zatrzymuje się, nie czując strachu wychodzi z samochodu, podchodzi do lwa , głaszcze jego bujną grzywę i mówi : Cześć Fryderyk. Jak się masz mój mały?- pyta. Lew patrzy na niego i ? i w tym momencie
mama klepie Szymka po ramieniu : - Czas wstawać synku, dziś nasz wielki dzień. Lecimy do Afryki.
Samolot  jest ogromny a widoki podczas lotu robią na Szymku ogromne wrażenie. Przygląda się wielkim górom i błękitowi Morza Śródziemnego. Nawet nie zauważa kiedy mijają długie godziny lotu.
Kiedy dojeżdżają na miejsce do hotelu, w którym spędzą cały tydzień Szymkowi uśmiech nie schodzi z twarzy. W ręce ściska album ze zdjęciami od babci i wie, że właśnie spełnia się jego największe marzenie.
Następnego dnia przewodnik o imieniu Zola zabiera Szymka i jego rodziców na wycieczkę śladami dzikich zwierząt. Zaprasza ich do wielkiego jeepa i w gorącym afrykańskim słońcu rozpoczynają wielką przygodę. Mijają stado pasiastych zebr, wielkie hipopotamy ciężko wzdychające przy wodopoju, mijają żyrafy, wysokie i dostojne skubiące listki z najwyższych gałęzi drzew. Mijają również antylopy. Wszystko jest jak w Szymkowym śnie. Szymek z niecierpliwością wypatruje lwa. I jest tam. Leży leniwie pod
drzewem. Pan Zola zatrzymuje się w bezpiecznej odległości a Szymek sięga po swoją lornetkę
. ? Cześć Fryderyku ? Szymek szepcze nieśmiało.
- Coś mówiłeś ?- pyta mama Szymka - O co chodzi synku?
- Nic, nic.- odpowiada Szymek ściskając swojego pluszowego lwa.

To był cudowny tydzień. Pełen wrażeń i atrakcji. Jeszcze długo po powrocie Szymek odpowiadał wszystkim co przeżył i jakie zwierzęta widział . Na dowód tego wszystkiego zrobił własny album ze swoimi przepięknymi zdjęciami z Afryki, który z dumą pokazywał babci, dziadkowi i kolegom ze szkoły.

Siri - Tymek i Afryka dzika


Tymek od zawsze marzył o wyprawie do dżungli. Wieczorami planował swoje podróże i rysował zieloną kredką trasy w atlasie pełnym map, który dostał od Babci Basi. A wszystko zaczęło się, gdy Tymek na swoje 4 urodziny dostał album. Nie był to taki zwykły album, w którym chowa się zdjęcia. Był to album przyrodniczy, pełny wielkich, kolorowych i przepięknych zdjęć z Afryki. Były na nich słonie, lwy, tygrysy, żyrafy i wiele innych zwierząt, o jakich Tymek nigdy nawet nie słyszał. Od tej pory, dżungla stała się Tymkową pasją. Chłopiec oglądał filmy przyrodnicze, rysował rysunki dzikich zwierząt i z zacięciem zapełniał kolorowanki kupowane mu przez rodzinę. W pokoju roiło się od rysunków i plakatów dzikich zwierząt. Na Tymkowym łóżku od lat mieszkał pluszowy Lew Fryderyk, który w snach przenosił Tymka do zielonej, gęstej dżungli. Cała rodzina wiedziała o pasji Tymka. Na urodziny, imieniny, święta i inne okazje dostawał prezenty związane z dżunglą. Aż pewnego dnia, a był to szczególny dzień, gdyż Tymek obchodzi właśnie swoje 10 urodziny, znalazł na biurku, nie jak co roku, wielkie pudło z kokardą, i małą kopertę ze swoim imieniem wypisanym odręcznym pismem. Zdziwił się bardzo, wziął kopertę w dłoń i powoli zaczął ją otwierać. Zajrzał do środka i z ogromnym zdziwieniem spojrzał raz jeszcze. Nie mógł uwierzyć, więc zszedł w pidżamie na dół do kuchni, w której mama przygotowywała śniadanie. Stanął za mamą, pokazał jej kopertę i zapytał:
- Mamo, co to jest?
Mama spojrzała na twarz synka. Buzia Tymka była zdecydowanie zawiedziona. Wiedziała, że spodziewał się ciekawego filmu przyrodniczego, może biletu na wyjazd w głąb dżungli, albo przynajmniej nowego albumu ze zdjęciami. Ale na pewno nie spodziewał się czegoś zielonego w doniczce!
- Mamo, czy naprawdę nie udało się znaleźć albumu ze zdjęciami z Amazonii i dlatego kupiłaś mi kwiatka?
Mama zaśmiała się cichutko. Spojrzała na synka i powiedziała:
- Synku, to nie jest zwykły kwiatek. To jest Drosera rotundifolia, czyli rosiczka okrągłolistna, a jeszcze inaczej kwiat owadożerny. Takie kwiaty rosną między innymi w dżungli. A teraz Ty będziesz miał ją w doniczce na parapecie. Jak urośnie będzie miała długie łodyżki zakończone takimi okrągłymi kieszonkami, w które łapią się owady, a potem roślinka je zjada.
- Mamo, mamo, nie mów nic więcej! - krzyknął Tymek, pocałował mamę w policzek i pobiegł na górę do swojego pokoju.
Jak tylko mama zaczęła tłumaczyć, czym był prezent, Tymek już widział oczami wyobraźni te wszystkie zdjęcia i artykuły, które zapragnął natychmiast przeczytać i dowiedzieć się wszystkiego o swojej nowej roślince. Już nie był zawiedziony. Był zachwycony swoim prezentem!

Aciri - Tymek i Afryka dzika


Tymek od zawsze marzył o wyprawie do dżungli. Wieczorami planował swoje podróże i rysował zieloną kredką trasy w atlasie pełnym map, który dostał od Babci Basi.
A wszystko zaczęło się, gdy Tymek na swoje 4 urodziny dostał album. Nie był to taki zwykły album, w którym chowa się zdjęcia . Był to album przyrodniczy, pełny wielkich, kolorowych i przepięknych zdjęć z Afryki. Były na nich słonie, lwy, tygrysy, żyrafy i wiele innych zwierząt o jakich Tymek nigdy nawet nie słyszał. Od tej pory, dżungla stała się Tymkową pasją. Chłopiec oglądał filmy przyrodnicze, rysował rysunki dzikich zwierząt i z zacięciem zapełniał kolorowanki kupowane mu przez rodzinę. W pokoju roiło się od rysunków i plakatów dzikich zwierząt. Na tymkowym łóżku od lat mieszkał pluszowy Lew Fryderyk, który w snach przenosił Tymka do zielonej, gęstej dżungli. Cała rodzina wiedziała o pasji Tymka, na urodziny, imieniny, święta i inne okazje dostawał prezenty związane z dżunglą. Aż pewnego dnia, a był to szczególny dzień, gdyż Tymek obchodził swoje 10 urodziny, znalazł na biurku nie jak co roku wielkie pudło z kokardą, a małą kopertę ze swoim imieniem wypisanym odręcznym pismem. Zdziwił się bardzo, wziął kopertę w dłoń i powoli zaczął ją otwierać. Zajrzał do środka i z ogromnym zdziwieniem spojrzał raz jeszcze. Nie mógł uwierzyć, więc zszedł w pidżamie na dół do kuchni, w której mama przygotowywała śniadanie. Stanął za mamą, pokazał jej kopertę i zapytał:
- Mamo, co to jest?
- Sam zobacz – odpowiedziała mama.
Tymek zdziwiony wyciągnął zaproszenie na warsztaty kulinarne “Afryka od kuchni”.
- Hmmmm – mruknął. Afryka jak najbardziej, ale warsztaty kulinarne? A co ja tam niby będę robił? Przecież ja nie umiem gotować.
- Po to właśnie są warsztaty synku – odpowiedziała mama. Żebyś się czegoś nauczył. Zresztą jeśli nie masz nic przeciw to wybiorę się tam z Tobą i też chętnie dowiem się ciekawych rzeczy o Afryce.
Nazajutrz stawili się w miejscu warsztatów.
Już od progu Tymek zmienił zdanie na temat czekających go zajęć. Z głębi pomieszczeń wydobywały się wspaniałe zapachy... i słychać było afrykańską muzykę. To mu się spodobało.
W drzwiach powitał ich niecodzienny kucharz. Ubrany w skórę lamparta. Wyglądał bardzo sympatycznie. Zaprosił Tymka i mamę do środka. Inni uczestnicy warsztatów siedzieli już na podłodze, na matach.
Część potraw została już przygotowana przez pana kucharza. Bardzo ciekawie opowiadał o nich. W powietrzu unosiły się zapachy przeróżnych przypraw. Wszyscy kolejno próbowali: zupę z orzeszkami ziemnymi, kuskus, pierożki o śmiesznej nazwie “brik” i harrisę. Na deser wspólnie przygotowali sałatkę z różnych egzotycznych owoców. Pan kucharz opowiadał o różnych rodzajach kuchni afrykańskiej, a dzieci chętnie zadawały pytania.
Kiedy Tymek wracał już z mamą do domu, powiedział, że bardzo mu się te warsztaty spodobały i że nie przypuszczał, że kuchnia afrykańska jest taka różnorodna. Myślał, że je się tam tylko suszone na słońcu mięso.
Razem z mamą postanowili, że koniecznie muszą się do Afryki wybrać, żeby spróbować wszystkich potraw na miejscu.

Kamilka (10 lat) - Tymek i Afryka dzika

Tymek od zawsze marzył o wyprawie do dżungli. Wieczorami planował swoje podróże i rysował zieloną kredką trasy w atlasie pełnym map, który dostał od Babci Basi.
A wszystko zaczęło się, gdy Tymek na swoje 4 urodziny dostał album. Nie był to taki zwykły album, w którym chowa się zdjęcia . Był to album przyrodniczy, pełny wielkich, kolorowych i przepięknych zdjęć z Afryki. Były na nich słonie, lwy, tygrysy, żyrafy i wiele innych zwierząt o jakich Tymek nigdy nawet nie słyszał. Od tej pory, dżungla stała się Tymkową pasją. Chłopiec oglądał filmy przyrodnicze, rysował rysunki dzikich zwierząt i z zacięciem zapełniał kolorowanki kupowane mu przez rodzinę. W pokoju roiło się od rysunków i plakatów dzikich zwierząt. Na tymkowym łóżku od lat mieszkał pluszowy Lew Fryderyk, który w snach przenosił Tymka do zielonej, gęstej dżungli. Cała rodzina wiedziała o pasji Tymka, na urodziny, imieniny, święta i inne okazje dostawał prezenty związane z dżunglą. Aż pewnego dnia, a był to szczególny dzień, gdyż Tymek obchodził swoje 10 urodziny, znalazł na biurku nie jak co roku wielkie pudło z kokardą, a małą kopertę ze swoim imieniem wypisanym odręcznym pismem. Zdziwił się bardzo, wziął kopertę w dłoń i powoli zaczął ją otwierać. Zajrzał do środka i z ogromnym zdziwieniem spojrzał raz jeszcze. Nie mógł uwierzyć, więc zszedł w pidżamie na dół do kuchni, w której mama przygotowywała śniadanie. Stanął za mamą, pokazał jej kopertę i zapytał:
- Mamo, co to jest?

To hmmm... A to jest twój prezent urodzinowy, wszystkiego najlepszego synku! – powiedziała mama. Przez chwilę przeleciała przez główkę Tymkowi pewna myśl: A może moi rodzice nie mają pieniędzy, żeby zapłacić za jakiś kosztowniejszy prezent? Lecz Tymek dobrze wiedział, że trzeba się cieszyć z tego co się ma. Tymek nie zdążył nawet zapytać mamę dokładnie o prezent, bo w tym właśnie momencie do kuchni wszedł tata Tymka w eleganckiej koszuli, nie zawiązanym krawacie, bokserkach (rodzaj męskich majtek). I zaczął czegoś szukać. Mamusia zapytała się: Kochanie czego szukasz?. Skarbie szukam kapelusza do wypraw po dżungli afrykańskiej. Następnie tata zobaczył Tymka ukrywającego się za mamą i wtedy zrozumiał, że właśnie się wygadał! Tata powiedział: No pięknie, chyba się wygadałem zanim nasz jubilat zobaczył swój prezent! I w tym momencie chłopiec zaczął nabierać wiary w to, że jego marzenie się spełni i że to nie jest sen u boku kochanego lwa Fryderyka! Po chwili ciszy mama zaczęła: No synku idź się ubrać, zjedz śniadanie i spakuj się w nową walizkę od babci Basi! Mamo gdzie jest ta walizka? – krzyknął podekscytowany Tymek. Ta walizka jest w mojej sypialni, ale nie pomogę ci, bo Karinka, twoja dwuletnia siostrzyczka się obudziła. Tymek szybko wbiegł po schodach niczym lew. Gdy dotarł do sypialni rodziców zobaczył piękną, zieloną walizkę z kłódką i różnymi zwierzakami wymalowanymi na walizce! Właśnie o takiej walizce marzył Tymek od lat! Tymek szybko uporał się z prośbami mamy. Gdy nasz bohater zszedł na dół usłyszał głos taty. Synu, chodź tutaj, ale po cichu tak, żeby Karinka się nie obudziła, bo znowu poszła spać. Chłopiec zszedł do kuchni i usiadł przy stole. Tata zaczął – synu jak pewnie wiesz, jedziemy państwa Kongo, które położone jest w samym środku Afryki. I trzeba zachować się odpowiednio zarówno jak i w hotelu, tak i w dżungli. Tymku ma nadzieję, że wiesz o co mi chodzi? Tak, wiem tato. Wtedy do kuchni weszła mama i przerwała nam całą rozmowę! Musieliśmy się już ubierać, by zdążyć na samolot! Gdy już dotarliśmy do poczekalni tata kupił mi figurki zwierząt i atlas dzikich zwierząt, a Karince kupił pluszowe zwierzątka i całą zgrzewkę egzotycznych soczków dla dwulatków. Po jakiś czasie Tymkowi zaczęły kleić się oczy i zasnął. Synu, nie spij! Wstawaj, bo zostaniesz sam na lotnisku! – Usłyszałem i nagle zbudziłem się, niczym niedźwiedź niezorientowany w jakim miejscu się znajduje. Co się dzieje? I wtedy usłyszałem dobiegający głos z głośników: Proszę turystów lecących do Afryki z Polski o przygotowanie biletów, sprawdzenie czy państwo wszystko zabrali i o udanie się w kierunku pasa startowego „Afryka”. Ta pani powtórzyła to jeszcze jeden raz, apotem powiedziała to jeszcze w czterech językach. Synku, chyba słyszałeś już o co mi i tacie chodzi? Tak słyszałem mamo! No już, nie ma czasu na tłumaczenia! – wtrącił tata. Masz rację kochanie! No szybko, szybko zbieraj się! – popędzała mama. Gdy cała rodzinka już znalazła się przy wejściu do rękawa, który prowadził do samolotu Tymek wyjął ze swojej kieszeni ładny notesik i poprosił wszystkich ludzi z obsługi prowadzących lot o autograf. Wszyscy podpisali się najładniej jak umieli. Nawet pięć minut nie upłynęło a nasz bohater już spał w samolocie. Następnego dnia Tymek strasznie marudził. Tymku, przestań marudzić! – krzyknęła mama. No dobrze – odpowiedział Tymek. I od tamtej pory Tymek przestał marudzić i czekał cierpliwie na dotarcie do hotelu. Gdy wszyscy byli już w hotelu Tymek zapytał się mamy: mamo, czy teraz pojedziemy do dżungli? O nie, dzisiaj nie, bo dzisiaj zwiedzamy hotel i kąpiemy się w basenie. A, to szkoda – odpowiedział Tymek. Następnego dnia z samego rana Tymek, Karinka, mama i tato pojechali do dżungli. Gdy autokar się zatrzymał i jego drzwi się otworzyły Tymek krzyknął: Jesteśmy!!!! Czy to naprawdę nie jest sen? Nie Tymku, to nie jest sen. Chłopiec szybko wybiegł przed autobus i zobaczył piękną dżunglę. Ta dżungla wyglądała tak jak z obrazka! Tymek w czasie oprowadzania nie słuchał przewodnika, a wszyscy dobrze wiedzieli, że równie dobrze sam Tymek mógłby zostać przewodnikiem. Gdy przewodnik pokazał turystom bezpieczne miejsce do zabaw na świeżym powietrzu, tata Tymka szybko wyciągnął aparat fotograficzny i zaczął robić zdjęcia różnym roślinom np.: bananowcom, palmom, paprociom, kakaowcom i lianom. Mama Tymka bawiła się razem z Karinką na kocu. W tym czasie Tymek usłyszał dziwne, ale ciekawe odgłosy i pomyślał, że może to zobaczyć, przecież jest mądrzejszy od przewodnika… Chłopiec szybko znalazł się po drugiej stronie ogrodzenia i w tym momencie usłyszał, że ktoś biegnie w jego stronę. Okazało się, że to była mała małpka. Jak się nazywasz, bo ja Lucynka! Tymka zamurowało… Jak to możliwe, że ty umiesz mówić? A może to przez źle wpuszczoną szczepionkę czy co??? Nie, po prostu ludzie nie wiedzą o tym darze którym się posługujemy. Chodź ze mną, a poznasz moich przyjaciół. Tymka bardziej zamurowało i pomyślał, że za chwilę wybuchnie śmiechem. Lecz Tymek przestraszył się i znormalniał gdy zobaczył krokodyla, który otwierał paszczę nad Lucynką! Gdy Tymek już chciał ostrzec Lucynkę przed niebezpieczeństwem, małpka jakby nigdy nic wślizgnęła do paszczy krokodyla i powiedziała: Przywitaj się z moim przyjacielem Oskarem i przy okazji wsiadaj mu na grzbiet, nie bój się on ci nic nie zrobi, bo nie ma zębów. A jego długie pazury? – zapytał Tymek. A pazury tylko tak wyglądają, naprawdę służą mu do pływania – odpowiedziała mu Lucynka. Tymek mocno się zdziwił, bo wyczytał w książkach co innego! O… Tymku zobacz jesteśmy na miejscu. Tymek przestraszył się i powiedział : Lucynko przepraszam cię bardzo i może uwierzyłem w tę dziwną przygodę z gadającymi małpkami i niedrapieżnymi krokodylami, ale nie uwierzę w to co ty mi przekażesz. Lucynka zmartwiła się – nie wierzysz mi? Nie niestety nie, ponieważ nie da się tego logicznie wyjaśnić. Widać było, że chłopiec uraził małpkę, bo Lucynka zdenerwowała się i krzyknęła – słuchaj ty niewdzięczny chłopczyku, nie po to cię tu sprowadziłam, żebyś mi tu teraz narzekał, bo ja się staram, a ty mi tu scenki odstawiasz przy przyjaciołach! I wtedy Tymek zobaczył miliony małych oczek ukrywających się za drzewami. Czy to są twoi przyjaciele? Tak to oni. Chodź z nami będziesz się się świetnie bawił. Tak, tak nie pożałujesz – przekrzykiwały się małpy. Chłopiec zobaczył kryjówkę Lucynki i jej drużyny, która składała się z jeziorka, słoni mnóstwa lian, domków na drzewie i dużych pojemników z farbami. Domki małpek były śmieszne i różnobarwne. Czy mogę już się bawić? No pewnie, bo to jest „kraina zabawy”! Tymek świetnie się bawił, bo na początku małpy wymalowały go farbami od stóp do głów, potem chłopiec bawił się z przeróżne zabawy ze słoniami. A także kąpał się w jeziorku, huśtał na lianach i zwiedzał domki małpek. Niestety Tymek musiał pożegnać się z małpkami i wrócić do rodziców. Gdy rodzice Tymka zobaczyli go przestraszyli się, bo Tymek wyglądał strasznie… Był cały goły i na dodatek wymalowany farbą! Tego samego dnia w hotelu Tymek nie mógł się doszorować po farbie małpek. Następnego dnia Tymek z rodziną musiał wracać do Polski. Chłopiec już nigdy nie zobaczył małpek, lecz wydał książkę o swojej przygodzie i książka ta nosi tytuł „Kraina zabawy”.

Oczko - Tymek i Afryka dzika

Tymek od zawsze marzył o wyprawie do dżungli. Wieczorami planował swoje podróże i rysował zieloną kredką trasy w atlasie pełnym map, który dostał od Babci Basi.
A wszystko zaczęło się, gdy Tymek na swoje 4 urodziny dostał album. Nie był to taki zwykły album, w którym chowa się zdjęcia . Był to album przyrodniczy, pełny wielkich, kolorowych i przepięknych zdjęć z Afryki. Były na nich słonie, lwy, tygrysy, żyrafy i wiele innych zwierząt o jakich Tymek nigdy nawet nie słyszał. Od tej pory, dżungla stała się Tymkową pasją. Chłopiec oglądał filmy przyrodnicze, rysował rysunki dzikich zwierząt i z zacięciem zapełniał kolorowanki kupowane mu przez rodzinę. W pokoju roiło się od rysunków i plakatów dzikich zwierząt. Na tymkowym łóżku od lat mieszkał pluszowy Lew Fryderyk, który w snach przenosił Tymka do zielonej, gęstej dżungli. Cała rodzina wiedziała o pasji Tymka, na urodziny, imieniny, święta i inne okazje dostawał prezenty związane z dżunglą. Aż pewnego dnia, a był to szczególny dzień, gdyż Tymek obchodził swoje 10 urodziny, znalazł na biurku nie jak co roku wielkie pudło z kokardą, a małą kopertę ze swoim imieniem wypisanym odręcznym pismem. Zdziwił się bardzo, wziął kopertę w dłoń i powoli zaczął ją otwierać. Zajrzał do środka i z ogromnym zdziwieniem spojrzał raz jeszcze. Nie mógł uwierzyć, więc zszedł w pidżamie na dół do kuchni, w której mama przygotowywała śniadanie. Stanął za mamą, pokazał jej kopertę i zapytał:
- Mamo, co to jest?
- To jest Twój prezent urodzinowy – odpowiedziała mama. I zapytała – Nie podoba Ci się?
- Bardzo mi się podoba, ale nie mogę uwierzyć. Ten prezent to nie jest żart? – zapytał Tymek z nadzieją w oczach.
- Nie mogłabym tak z tatą z Ciebie żartować i to jeszcze w dzień Twoich urodzin. To, co napisaliśmy na kartce, jest prawdą.
- To czy w takim razie mogę już iść do swojego pokoju i… - nie zdążył dokończyć Tymek, bo mama od razu zaczęła tłumaczyć.
- Spokojnie, Tymku. To nie pożar. Wiem, że jesteś bardzo podekscytowany, ale wszystko wymaga czasu i pewnych przygotowań, aby Twój prezent mógł być spełniony. A poza tym do wakacji jeszcze całe 2 miesiące. Tymczasem pora przebrać się z piżamy, a potem zjeść śniadanie, bo niedługo będziesz musiał wyjść do szkoły. No! Uciekaj do swojego pokoju. A ja usmażę Ci taką jajecznicę, jaką lubisz najbardziej – ze szczypiorkiem.
Tymek wrócił na piętro do swojego pokoju i cały czas z radością śpiewał pod nosem: „zdarzy się, zdarzy się…!” Kiedy opowiedział kolegom w klasie o swoim prezencie nie wszyscy w to uwierzyli. Raczej myśleli, że stroi sobie z nich żarty. Jednak chłopiec nie przejął się tym bardzo, bowiem cały czas myślał tylko o tym, że na własne oczy zobaczy to, o czym tyle już zdołał przeczytać i zobaczyć w telewizji i książkach. A wszystko dlatego, że okazało się, iż mąż cioci Eli – Wojtek, ma kolegę, który często wyjeżdża do Afryki, ponieważ jest podróżnikiem. A ponieważ rodzice Tymka wygrali ostatnio w loterii dużą sumę pieniędzy, od razu postanowili, że przeznaczą je na wielką rodzinną wyprawę, w której rolę przewodnika będzie pełnił właśnie ten kolega – podróżnik wujka Wojtka. Co za niespodzianka! Najlepszy prezent pod słońcem. I jak tu nie czekać na wakacje! :)

Amber - Tymek i Afryka dzika

Tymek od zawsze marzył o wyprawie do dżungli. Wieczorami planował swoje podróże i rysował zieloną kredką trasy w atlasie pełnym map, który dostał od Babci Basi.
A wszystko zaczęło się, gdy Tymek na swoje 4 urodziny dostał album. Nie był to taki zwykły album, w którym chowa się zdjęcia . Był to album przyrodniczy, pełny wielkich, kolorowych i przepięknych zdjęć z Afryki. Były na nich słonie, lwy, tygrysy, żyrafy i wiele innych zwierząt o jakich Tymek nigdy nawet nie słyszał. Od tej pory, dżungla stała się Tymkową pasją. Chłopiec oglądał filmy przyrodnicze, rysował rysunki dzikich zwierząt i z zacięciem zapełniał kolorowanki kupowane mu przez rodzinę. W pokoju roiło się od rysunków i plakatów dzikich zwierząt. Na tymkowym łóżku od lat mieszkał pluszowy Lew Fryderyk, który w snach przenosił Tymka do zielonej, gęstej dżungli. Cała rodzina wiedziała o pasji Tymka, na urodziny, imieniny, święta i inne okazje dostawał prezenty związane z dżunglą. Aż pewnego dnia, a był to szczególny dzień, gdyż Tymek obchodził swoje 10 urodziny, znalazł na biurku nie jak co roku wielkie pudło z kokardą, a małą kopertę ze swoim imieniem wypisanym odręcznym pismem. Zdziwił się bardzo, wziął kopertę w dłoń i powoli zaczął ją otwierać. Zajrzał do środka i z ogromnym zdziwieniem spojrzał raz jeszcze. Nie mógł uwierzyć, więc zszedł w pidżamie na dół do kuchni, w której mama przygotowywała śniadanie. Stanął za mamą, pokazał jej kopertę i zapytał:
- Mamo, co to jest?


Na białej kartce ktoś dużym, nierównym pismem napisał zaproszenie dla Tymka do ZOO. Podpisał się pod nim sam pan Dyrektor. W zaproszeniu pan Dyrektor prosił chłopca o pomoc.Był znajomym babci Basi i wiedział jaką pasją Tymka są dzikie zwierzęta. 
Chłopiec nie mógł spokojnie usiedzieć przy śniadaniu i prosił mamę,żeby zaraz wybrali się do ZOO. Sobota zaczynała się  bardzo interesująco.
Kiedy dotarli do ZOO,miły pan dozorca  od razu poprowadził Tymka i jego mamę do gabinetu pana Dyrektora.
Dyrektor ZOO siedział w dużym fotelu bardzo zmartwiony.
Na widok Tymka ucieszył się i opowiedział historię niedawno przybyłego do ZOO słonia.
Otóż ten słoń przyjechał do warszawskiego ZOO z dalekiej Afryki,prosto z dżungli.Został rozdzielony ze swoim stadem i od chwili przyjazdu ani razu nie wyszedł z legowiska na wybieg.
Wszyscy martwili się co będzie. Podsuwali słoniowi najlepsze kąski,robili mu przyjemne kąpiele,głaskali po wielkich uszach i zachęcali do wyjścia na powietrze.Wszystko na nic!
Postanowili wybrać słoniowi ładne imię,ale zwierzę na żadne nie odpowiadało.
Pan Dyrektor sprowadził na słoniowy wybieg piękne drzewa prosto z dżungli.
Odwiedzał słonia każdego dnia i zachęcał do wyjścia z słoniowej sypialni.
Zwierzę nie reagowało.
Wreszcie poprosił pana Doktora o zbadanie słonia.
Może przeziębił się w podróży?  A może boli go któreś ucho i nie słyszy co się do niego mówi?
Pan Doktor badał słonia przez kilka dni,osłuchiwał go,oklepywał stojąc na wielkiej drabinie. Ale wydał diagnozę,że słoń jest zdrowy.
Pan Dyrektor prosi więc Tymka o pomoc. Może on,pasjonat dżungli i dzikich zwierząt pomoże słoniowi?
Tymek bardzo przejął się historią słonia i pomyślał,że musi mu pomóc jak najszybciej.
Razem z panem Dyrektorem,mamą i panem dozorcą poszli do słoniowego mieszkania. Zwierzę leżało na gałęziach drzewa.
Tymek zobaczył smutne oczy słonia. Pogłaskał jego trąbę,uszy i usiadł obok.
Opowiedział słoniowi o tym,że tutaj w ZOO mieszka dużo dzikich zwierząt.
Wszystkie mają podobne mieszkania jak te w afrykańskiej dżungli i codziennie spotykają się na wybiegach. Rozmawiają ze sobą w swoich zwierzęcych językach i opowiadają sobie ciekawe historie. Codziennie do ZOO przychodzi mnóstwo dzieci,które bardzo lubią podziwiać zwierzęta z dalekich krajów. W całym ZOO słychać dziecięce śmiechy i jest tu bardzo wesoło.
Tymek obiecał słoniowi,że będzie przychodził do niego każdego dnia jak tylko po szkole odrobi lekcje. Będzie opowiadał mu o tym co wydarzyło się w szkole i przyprowadzi tu swojego kolegę Bartka.Będą spotykać się przy wybiegu,bo dzieci nie mogą wchodzić tam,gdzie mieszkają zwierzęta.
A potem przyjdzie do ZOO cała klasa Tymka,bo na pewno każdy będzie chciał poznać jego nowego przyjaciela.
Słoniu,czy zechcesz być moim przyjacielem?,zapytał chłopiec.
Zwierzę poruszyło wielkimi uszami i podało Tymkowi trąbę.
Chłopiec i słoń wyszli razem na wybieg.
Musimy wymyślić dla Ciebie imię,powiedział chłopiec.
Ale to już zupełnie inna historia...

Zosia (9 lat) - Tymek i Afryka dzika

Tymek od zawsze marzył o wyprawie do dżungli. Wieczorami planował swoje podróże i rysował zieloną kredką trasy w atlasie pełnym map, który dostał od Babci Basi.
A wszystko zaczęło się, gdy Tymek na swoje 4 urodziny dostał album. Nie był to taki zwykły album, w którym chowa się zdjęcia . Był to album przyrodniczy, pełny wielkich, kolorowych i przepięknych zdjęć z Afryki. Były na nich słonie, lwy, tygrysy, żyrafy i wiele innych zwierząt o jakich Tymek nigdy nawet nie słyszał. Od tej pory, dżungla stała się Tymkową pasją. Chłopiec oglądał filmy przyrodnicze, rysował rysunki dzikich zwierząt i z zacięciem zapełniał kolorowanki kupowane mu przez rodzinę. W pokoju roiło się od rysunków i plakatów dzikich zwierząt. Na tymkowym łóżku od lat mieszkał pluszowy Lew Fryderyk, który w snach przenosił Tymka do zielonej, gęstej dżungli. Cała rodzina wiedziała o pasji Tymka, na urodziny, imieniny, święta i inne okazje dostawał prezenty związane z dżunglą. Aż pewnego dnia, a był to szczególny dzień, gdyż Tymek obchodził swoje 10 urodziny, znalazł na biurku nie jak co roku wielkie pudło z kokardą, a małą kopertę ze swoim imieniem wypisanym odręcznym pismem. Zdziwił się bardzo, wziął kopertę w dłoń i powoli zaczął ją otwierać. Zajrzał do środka i z ogromnym zdziwieniem spojrzał raz jeszcze. Nie mógł uwierzyć, więc zszedł w pidżamie na dół do kuchni, w której mama przygotowywała śniadanie. Stanął za mamą, pokazał jej kopertę i zapytał:
- Mamo, co to jest?

Rozalka (14 lat) - Tymek i Afryka dzika

Tymek od zawsze marzył o wyprawie do dżungli. Wieczorami planował swoje podróże i rysował zieloną kredką trasy w atlasie pełnym map, który dostał od Babci Basi.
A wszystko zaczęło się, gdy Tymek na swoje 4 urodziny dostał album. Nie był to taki zwykły album, w którym chowa się zdjęcia . Był to album przyrodniczy, pełny wielkich, kolorowych i przepięknych zdjęć z Afryki. Były na nich słonie, lwy, tygrysy, żyrafy i wiele innych zwierząt o jakich Tymek nigdy nawet nie słyszał. Od tej pory, dżungla stała się Tymkową pasją. Chłopiec oglądał filmy przyrodnicze, rysował rysunki dzikich zwierząt i z zacięciem zapełniał kolorowanki kupowane mu przez rodzinę. W pokoju roiło się od rysunków i plakatów dzikich zwierząt. Na tymkowym łóżku od lat mieszkał pluszowy Lew Fryderyk, który w snach przenosił Tymka do zielonej, gęstej dżungli. Cała rodzina wiedziała o pasji Tymka, na urodziny, imieniny, święta i inne okazje dostawał prezenty związane z dżunglą. Aż pewnego dnia, a był to szczególny dzień, gdyż Tymek obchodził swoje 10 urodziny, znalazł na biurku nie jak co roku wielkie pudło z kokardą, a małą kopertę ze swoim imieniem wypisanym odręcznym pismem. Zdziwił się bardzo, wziął kopertę w dłoń i powoli zaczął ją otwierać. Zajrzał do środka i z ogromnym zdziwieniem spojrzał raz jeszcze. Nie mógł uwierzyć, więc zszedł w pidżamie na dół do kuchni, w której mama przygotowywała śniadanie. Stanął za mamą, pokazał jej kopertę i zapytał:
- Mamo, co to jest?
- To wygląda mi, synku, na schowek pozaprzestrzenny.
- A bardziej po polsku? – niecierpliwił się chłopiec.
- W twojej kopercie jest schowek pozaprzestrzenny. Możesz w nim chować różne rzeczy. Zobacz, tu jest drabina po której schodzisz do środka. – wskazała palcem na drabinę w kopercie. Tymek nachylił się, by lepiej widzieć.
- Rzeczywiście!
I chłopiec już wchodził do koperty. Był tak podekscytowany, że zeskoczył z ostatnich szczebli, boleśnie się przy tym tłukąc. Nie zważając na ból, rozejrzał się dookoła siebie.
Pokój miał nieskazitelnie białe ściany i podłogę. Nie było żadnych okien - tylko właz w suficie, przez który wszedł, i drabina. Jednak pomieszczenie nie było całkiem puste. W kącie stał duży, srebrny i błyskający światłem pierścień. Był nawet większy od taty Tymka.
Chłopiec podszedł bliżej i przyjrzał się urządzeniu.
- Teleporter – powiedziała mama, która weszła za nim po drabinie.
- Znowu nie mam pojęcia, o czym mówisz, mamo – narzekał chłopiec.
- Teleporter może cię przenieść w dowolne miejsce na Ziemi w jedną sekundę – wyjaśniła mama.
- A ten gdzie przenosi? – Tymek już nie mógł wytrzymać z ciekawości.
- Może sami sprawdzimy? – zaproponowała mama.
 I przeszli przez pierścień.
 Tymek nic nie poczuł, ale nagle znalazł się w dzikiej dżungli. Czuł duszny zapach tropikalnego lasu. Było mu gorąco w jego nocnej piżamie. Słyszał odgłosy ptaków i szum wody.
- Wszystkiego najlepszego, synku – powiedziała mama.

Agata (15 lat) - Tymek i Afryka dzika

Tymek od zawsze marzył o wyprawie do dżungli. Wieczorami planował swoje podróże i rysował zieloną kredką trasy w atlasie pełnym map, który dostał od Babci Basi.
A wszystko zaczęło się, gdy Tymek na swoje 4 urodziny dostał album. Nie był to taki zwykły album, w którym chowa się zdjęcia . Był to album przyrodniczy, pełny wielkich, kolorowych i przepięknych zdjęć z Afryki. Były na nich słonie, lwy, tygrysy, żyrafy i wiele innych zwierząt o jakich Tymek nigdy nawet nie słyszał. Od tej pory, dżungla stała się Tymkową pasją. Chłopiec oglądał filmy przyrodnicze, rysował rysunki dzikich zwierząt i z zacięciem zapełniał kolorowanki kupowane mu przez rodzinę. W pokoju roiło się od rysunków i plakatów dzikich zwierząt. Na tymkowym łóżku od lat mieszkał pluszowy Lew Fryderyk, który w snach przenosił Tymka do zielonej, gęstej dżungli. Cała rodzina wiedziała o pasji Tymka, na urodziny, imieniny, święta i inne okazje dostawał prezenty związane z dżunglą. Aż pewnego dnia, a był to szczególny dzień, gdyż Tymek obchodził swoje 10 urodziny, znalazł na biurku nie jak co roku wielkie pudło z kokardą, a małą kopertę ze swoim imieniem wypisanym odręcznym pismem. Zdziwił się bardzo, wziął kopertę w dłoń i powoli zaczął ją otwierać. Zajrzał do środka i z ogromnym zdziwieniem spojrzał raz jeszcze. Nie mógł uwierzyć, więc zszedł w pidżamie na dół do kuchni, w której mama przygotowywała śniadanie. Stanął za mamą, pokazał jej kopertę i zapytał:
- Mamo, co to jest?

- Otwórz Kochanie, to twój prezent urodzinowy.
Tymek delikatnie otworzył kopertę i powoli wyjął bilet lotniczy do stolicy Kenii - Nairbi. Uważnie przeczytał treść i od razu posmutniał.
 - Co się stało kochanie?
 - Mamo, ale ja nie chce sam jechać.
 - Głuptasie, nasze bilety są w szafce. Jedziemy wszyscy razem ty, ja i tata.
Na twarzy chłopca pojawił się malowniczy uśmiech od ucha do ucha. Podszedł do swojego atlasu od Babci Basi i zaczął szukać miejsca dokąd mają jechać. Tymek podbiegł do mamy, przytulił się do niej bardzo mocno. W tym samym czasie trzasnęły drzwi od przedpokoju. Oboje poszli zobaczyć kto to. Tymek zauważając czarną kurtkę swojego ojca, przywitał się z nim bardzo czule i podziękował rodzicom za wspaniały prezent. Wszyscy zebrali się w kuchni na rodzinnym obiedzie, który przygotowała mama. Kuchnia była duża, do której wpadało dużo światła. Po sytym posiłku usiedli na czerwonej kanapie, która stała na środku salonu obok białej lampy. I zaczęli rozmawiać o przygotowaniach do podróży. Wyjazd miał się odbyć już za dwa tygodnie. Planowali już swoje wycieczki do parku Masai Mara, w którym były miliony zwierząt, kawałek Jeziora Wiktorii, Ośrodek Żyraf Langata. Następnego dnia, gdy Tymek poszedł do szkoły, powiedział swojemu najlepszemu przyjacielowi Stefkowi co mu się przydarzyło przez ten weekend.
 -Stefku, nie uwierzysz, z okazji moich wczorajszych urodzin rodzice i ja pojedziemy do Afryki.
 - Naprawdę? Jedziecie do Afryki? A co będziecie tam robić?
 - Będziemy oglądać dzikie zwierzęta lwy, żyrafy, tygrysy, gepardy.
 - A ja na urodziny dostałem tylko pluszowego misia i książkę z bajkami – Stefek posmutniał.
 - Nie przejmuj się ja zawsze dostawałem takie prezenty, tylko w tym roku było inaczej, ale nie przejmuj się zrobię dużo zdjęć i pokażę Ci wszystko co sam widziałem, poczujesz się jak byś tam był.
Po tych słowach Stefkowi od razu poprawił się humor. Czas Tymkowi do wyjazdu mijał bardzo szybko. Nim się obejrzał był już tylko tydzień do wyjazdu. Chłopiec stawał się coraz bardziej podekscytowany. Każdy dzień do wyjazdu stawał się coraz dłuższy dla chłopca. Przeddzień wyjazdu cała rodzina zaczęła się pakować, Tymkowi pomogła mama. Nazajutrz z samego rana wszyscy wybrali się na lotnisko, Tymek troszkę się bał, ponieważ jeszcze nigdy nie leciał samolotem, ale nie dał tego po sobie poznać. Tymek w czasie lotu zasnął i obudził się dopiero na lotnisku w Nairbi. Następnie udali się do hotelu i zostawili w swoim pokoju swoje bagaże. Chłopiec nie mógł się doczekać zobaczenia żywego lwa, takiego jak ma na swoim łóżku w pokoju, więc rodzice zaplanowali mu safari. Następnego dnia cała trójka wstała bardzo wcześnie, wzięli aparat fotograficzny, lornetki i kapelusze na głowię, ponieważ było bardzo gorąco. Wsiedli do dużego samochodu i ruszyli w drogę. Po jakimś czasie znaleźli się na ogromnej przestrzeni porośniętej trawą i drzewami. Nagle Tymek dostrzegł żyrafę jedzącą liście z czubka drzew.
 - Mamo, Tato zobaczcie!
 - Tak, tak Tymku a teraz pojedziemy poszukać innych zwierząt - powiedział tata. 
Nagle przed samochodem przebiegł cętkowany gepard. Tymek był bardzo zdziwiony szybkością zwierzęcia. Tata widząc ździwienie syna zapytał:
 - Czy wiesz jakie to było zwierzę?
Tymek nieśmiało- gepard
 - A wiesz z jaką prędkością może biec gepard?
 - Nie jestem pewien, ale chyba szybciej niż ja jeżdżę rowerem.
 - Oj na pewno. – Zaśmiali się rodzice.
 - Gepard synku, może biec nawet z prędkością 120 km/h tyle to ja nawet samochodem nie jeżdżę.
Mama Tymka przez cały czas robiła zdjęcia, ponieważ on sam był tak przejęty że zupełnie o tym zapomniał.
Chłopiec nie mógł się nadziwić ile zwierząt żyje na tym obszarze. Widział kilka słoni spacerujących wśród drzew, pasiaste zebry pijące wodę z jeziora, hipopotama zażywającego kąpieli a nawet strusia pędzącego przez wysokie trawy.
Tymek patrzył i podziwiał ale ciągle nie mógł się doczekać kiedy zobaczy lwa. Zatrzymali się na chwilę, ponieważ w cieniu jednego z drzew leżał lew z całą swoją rodziną. Miał piękną i bujną grzywę. Tymek pociągnął tatę za rękaw i krzyknął:
 - Tato spójrz Lew Fryderyk.
Mama, widząc podekscytowanie syna od razu powiedziała synkowi by się ustawił do zdjęcia na tle dzikiej rodziny lwów. Gdy samochód ruszył w drogę powrotną do hotelu, Tymek widział także inne zwierzęta w tym tygrysy, gazele i ogromne bawoły. Po męczącym dniu, gdy położył się do łóżka cały czas rozmyślał o spotkaniu z lwem.
Przez kolejne dni zwiedzali także inne atrakcje tego miejsca, które było tak różne od miasta, w którym mieszka Tymek. Czas nie ubłaganie szybko miał i trzeba było wracać do domu.
Tymek nie mógł się doczekać spotkania ze Stefkiem i podzielnia się z  nim swoimi wspomnieniami. Pierwszego dnia w szkole chłopcy oglądali zdjęcia z wyprawy i obiecali sobie, że gdy dorosną wybiorą się tam razem.

Olek (9 lat) - Tymek i Afryka dzika

Tymek od zawsze marzył o wyprawie do dżungli. Wieczorami planował swoje podróże i rysował zieloną kredką trasy w atlasie pełnym map, który dostał od Babci Basi.
A wszystko zaczęło się, gdy Tymek na swoje 4 urodziny dostał album. Nie był to taki zwykły album, w którym chowa się zdjęcia . Był to album przyrodniczy, pełny wielkich, kolorowych i przepięknych zdjęć z Afryki. Były na nich słonie, lwy, tygrysy, żyrafy i wiele innych zwierząt o jakich Tymek nigdy nawet nie słyszał. Od tej pory, dżungla stała się Tymkową pasją. Chłopiec oglądał filmy przyrodnicze, rysował rysunki dzikich zwierząt i z zacięciem zapełniał kolorowanki kupowane mu przez rodzinę. W pokoju roiło się od rysunków i plakatów dzikich zwierząt. Na tymkowym łóżku od lat mieszkał pluszowy Lew Fryderyk, który w snach przenosił Tymka do zielonej, gęstej dżungli. Cała rodzina wiedziała o pasji Tymka, na urodziny, imieniny, święta i inne okazje dostawał prezenty związane z dżunglą. Aż pewnego dnia, a był to szczególny dzień, gdyż Tymek obchodził swoje 10 urodziny, znalazł na biurku nie jak co roku wielkie pudło z kokardą, a małą kopertę ze swoim imieniem wypisanym odręcznym pismem. Zdziwił się bardzo, wziął kopertę w dłoń i powoli zaczął ją otwierać. Zajrzał do środka i z ogromnym zdziwieniem spojrzał raz jeszcze. Nie mógł uwierzyć, więc zszedł w pidżamie na dół do kuchni, w której mama przygotowywała śniadanie. Stanął za mamą, pokazał jej kopertę i zapytał:
- Mamo, co to jest?
Mama odpowiedziała:
- Sam zobacz.
Tymek otworzył kopertę i wyjął z niej zaproszenie. To było zaproszenie na premierę książki znanego podróżnika. To była nowa książka o wyprawie do Afryki. Tymek miał wszystkie poprzednie książki tego autora.
Gdy przyszedł na premierę książki od razu poznał autora (znał go z okładek książek) i podszedł się przywitać. Tymek był jedynym dzieckiem na sali i dlatego pisarz po spotkaniu podszedł do niego. Długo rozmawiali o Afryce i Tymek wypytywał gdzie podróżnik teraz się wybiera. Okazało się, że wybiera się do Republiki Południowej Afryki. Obiecał wysłać Tymkowi pocztówkę z tej wyprawy. Na koniec dał Tymkowi autograf i napisał na okładce “ Drogi Tymku, życzę Ci wielu wypraw do Afryki. Pamiętaj, że marzenia się spełniają”.
Tymek wrócił do domu i zaczął planować swoje wyprawy.

Piotruś (lat 7,5) - Tymek i Afryka dzika

Tymek od zawsze marzył o wyprawie do dżungli. Wieczorami planował swoje podróże i rysował zieloną kredką trasy w atlasie pełnym map, który dostał od Babci Basi.
A wszystko zaczęło się, gdy Tymek na swoje 4 urodziny dostał album. Nie był to taki zwykły album, w którym chowa się zdjęcia . Był to album przyrodniczy, pełny wielkich, kolorowych i przepięknych zdjęć z Afryki. Były na nich słonie, lwy, tygrysy, żyrafy i wiele innych zwierząt o jakich Tymek nigdy nawet nie słyszał. Od tej pory, dżungla stała się Tymkową pasją. Chłopiec oglądał filmy przyrodnicze, rysował rysunki dzikich zwierząt i z zacięciem zapełniał kolorowanki kupowane mu przez rodzinę. W pokoju roiło się od rysunków i plakatów dzikich zwierząt. Na tymkowym łóżku od lat mieszkał pluszowy Lew Fryderyk, który w snach przenosił Tymka do zielonej, gęstej dżungli. Cała rodzina wiedziała o pasji Tymka, na urodziny, imieniny, święta i inne okazje dostawał prezenty związane z dżunglą. Aż pewnego dnia, a był to szczególny dzień, gdyż Tymek obchodził swoje 10 urodziny, znalazł na biurku nie jak co roku wielkie pudło z kokardą, a małą kopertę ze swoim imieniem wypisanym odręcznym pismem. Zdziwił się bardzo, wziął kopertę w dłoń i powoli zaczął ją otwierać. Zajrzał do środka i z ogromnym zdziwieniem spojrzał raz jeszcze. Nie mógł uwierzyć, więc zszedł w pidżamie na dół do kuchni, w której mama przygotowywała śniadanie. Stanął za mamą, pokazał jej kopertę i zapytał:
- Mamo, co to jest?

- Tymku a jak myślisz ? – powiedziała Mama z dziwnym uśmiechem na twarzy.
Tymek  zobaczył w kopercie zaproszenie od Rodziców na wycieczkę na Madagaskar.
Tymek tak był zaskoczony tym, że szybko pobiegł do swojego pokoju, aby się spakować, bo jak się okazało wyjazd na Madagaskar był już dziś. Po spakowaniu razem z rodzicami wsiedli do taksówki, która czekała już pod domem i miała ich zawieźć na lotnisko. W samolocie Tymek słuchał ulubionej muzyki na odtwarzaczu  MP3 i obserwował z góry widoki. Tymek widział Afrykę, a w niej pustynię, dżunglę, która wyglądała z góry jak zielona łąka, widział wstążki rzek, widział statki płynące  na Madagaskar.
Po wylądowaniu Tymek z rodzicami wzięli bagaże i pojechali do hotelu, i poszli spać. Następnego dnia Tymek z rodzicami i z przewodnikiem pojechali na wycieczkę po dżungli. Tymek zobaczył wiele zwierząt znanych z kolorowanek i zdjęć z jego albumu. Najbardziej zachwyciły go lemury, kameleony i  węże boa. W ten sposób spełniło się jego marzenie aby zobaczyć prawdziwą dżunglę. Rodzice sprawili mu największą w życiu niespodziankę i spełnili jego największe marzenie.

Michał Pączko - Tymek i Afryka dzika


Tymek od zawsze marzył o wyprawie do dżungli. Wieczorami planował swoje podróże i rysował zieloną kredką trasy w atlasie pełnym map, który dostał od Babci Basi.
A wszystko zaczęło się, gdy Tymek na swoje 4 urodziny dostał album. Nie był to taki zwykły album, w którym chowa się zdjęcia . Był to album przyrodniczy, pełny wielkich, kolorowych i przepięknych zdjęć z Afryki. Były na nich słonie, lwy, tygrysy, żyrafy i wiele innych zwierząt o jakich Tymek nigdy nawet nie słyszał. Od tej pory, dżungla stała się Tymkową pasją. Chłopiec oglądał filmy przyrodnicze, rysował rysunki dzikich zwierząt i z zacięciem zapełniał kolorowanki kupowane mu przez rodzinę. W pokoju roiło się od rysunków i plakatów dzikich zwierząt. Na tymkowym łóżku od lat mieszkał pluszowy Lew Fryderyk, który w snach przenosił Tymka do zielonej, gęstej dżungli. Cała rodzina wiedziała o pasji Tymka, na urodziny, imieniny, święta i inne okazje dostawał prezenty związane z dżunglą. Aż pewnego dnia, a był to szczególny dzień, gdyż Tymek obchodził swoje 10 urodziny, znalazł na biurku nie jak co roku wielkie pudło z kokardą, a małą kopertę ze swoim imieniem wypisanym odręcznym pismem. Zdziwił się bardzo, wziął kopertę w dłoń i powoli zaczął ją otwierać. Zajrzał do środka i z ogromnym zdziwieniem spojrzał raz jeszcze. Nie mógł uwierzyć, więc zszedł w pidżamie na dół do kuchni, w której mama przygotowywała śniadanie. Stanął za mamą, pokazał jej kopertę i zapytał:
- Mamo, co to jest?
- Wszystkiego najlepszego kochanie! - odparła z uśmiechem odkładając przygotowane kanapki na niebieski talerzyk. Chłopiec ciągle stał oniemiały, zastanawiając się, czy jeszcze śni, czy na pewno się obudził.
- Czy… czy to jest... - wymamrotał niepewnie przystępując z nogi na nogę, zaciskając mocniej dłoń na kopercie.
- Tak, to są bilety lotnicze... - odparła mama nie czekając na jego odpowiedź. Podeszła do niego i pocałowała go w czoło.
- Razem z tatą i Twoją siostrą pomyśleliśmy, że to będzie najlepszy prezent. W końcu już masz 10 lat, stajesz się mężczyzną! - uśmiech nie znikał z jej twarzy a i buzia Tymka powoli zaczynała się rozjaśniać.
- A wiemy, że wycieczka do Afryki była zawsze tym, o czym marzyłeś... - Chłopiec przytulił się do swojej mamy, po czym skacząc z radości popędził do swojego pokoju, by od razu zacząć się pakować. Gdy skończył, zszedł na dół i poszedł do jadalni, gdzie przy drewnianym stole siedzieli jego rodzice i starsza siostra Kasia.
- Jestem gotów! - zawołał radośnie, na co jego rodzice roześmiali się.
- Samolot jest dopiero wieczorem, mamy jeszcze dużo czasu..
- Och, no dobrze..-odparł Tymek siadając między rodzicami przy stole.
- Tato, a Fryderyk też może jechać?
- Oczywiście, pewnie chce znów zobaczyć swój dom, prawda? - odpowiedział tato sięgając po kolejną kanapkę. Następnego dnia, gdy samolot wylądował w Afryce, cała rodzina wybrała się na przejażdżkę po sawannie. Chłopiec siedząc w aucie, pokazywał Fryderykowi żyrafy i zebry, które mijali po drodze. Przez całą podróż był bardzo podekscytowany, a dzięki aparacie mamy, robił pełno zdjęć do swojego albumu. Największe wrażenie zrobił na nim daleki kuzyn Fryderyka: wielki lew, który ciągle potrząsał swą piękną grzywą. Tymkowi udało się nawet przejechać na oswojonym słoniu, który miał wielkie uszy i kły, oraz ogromną trąbę. Pięć dni spędzonych na Czarnym Lądzie, Tymek i jego rodzina spędzili na zwiedzaniu i oglądaniu pięknych roślin i niesamowitych zwierząt. Gdy wrócili do Polski, tej samej nocy, gdy Kasia kończyła czytać bajkę Tymkowi, chłopiec podniósł się na chwilkę i powiedział do swojej siostry.
- Kasiu, to były najwspanialsze urodziny...Ja i Fryderyk, jesteśmy bardzo szczęśliwi, dziękuję..- Kasia uśmiechnęła się i zgasiła światło.
- Dobranoc Tymku, kolorowych snów.
- Dobranoc Kasiu - wyszeptał jej braciszek i tuląc swojego lwa, udał się do krainy snów, gdzie jeszcze raz odbył podróż do kolorowej i prześlicznej Afryki.

Bietka Nowicka - Tymek i Afryka dzika

Tymek od zawsze marzył o wyprawie do dżungli. Wieczorami planował swoje podróże i rysował zieloną kredką trasy w atlasie pełnym map, który dostał od Babci Basi.
A wszystko zaczęło się, gdy Tymek na swoje 4 urodziny dostał album. Nie był to taki zwykły album, w którym chowa się zdjęcia . Był to album przyrodniczy, pełny wielkich, kolorowych i przepięknych zdjęć z Afryki. Były na nich słonie, lwy, tygrysy, żyrafy i wiele innych zwierząt o jakich Tymek nigdy nawet nie słyszał. Od tej pory, dżungla stała się Tymkową pasją. Chłopiec oglądał filmy przyrodnicze, rysował rysunki dzikich zwierząt i z zacięciem zapełniał kolorowanki kupowane mu przez rodzinę. W pokoju roiło się od rysunków i plakatów dzikich zwierząt. Na tymkowym łóżku od lat mieszkał pluszowy Lew Fryderyk, który w snach przenosił Tymka do zielonej, gęstej dżungli. Cała rodzina wiedziała o pasji Tymka, na urodziny, imieniny, święta i inne okazje dostawał prezenty związane z dżunglą. Aż pewnego dnia, a był to szczególny dzień, gdyż Tymek obchodził swoje 10 urodziny, znalazł na biurku nie jak co roku wielkie pudło z kokardą, a małą kopertę ze swoim imieniem wypisanym odręcznym pismem. Zdziwił się bardzo, wziął kopertę w dłoń i powoli zaczął ją otwierać. Zajrzał do środka i z ogromnym zdziwieniem spojrzał raz jeszcze. Nie mógł uwierzyć, więc zszedł w pidżamie na dół do kuchni, w której mama przygotowywała śniadanie. Stanął za mamą, pokazał jej kopertę i zapytał:
- Mamo, co to jest?
Mama nie od razu odezwała się do Tymka. Stała chwilę w milczeniu jakby zastanawiała się, co ma mu odpowiedzieć. Potem usiadła na krześle i posadziła chłopca na swoich kolanach, jak kiedyś kiedy był jeszcze jej małym Tymciem i tajemniczo uśmiechnęła się.
Tymka zaintrygowało jej zachowanie nie mniej niż zawartość koperty. Wszystko to było trudne do ogarnięcia nawet dla tak bystrego dziesięciolatka jakim właśnie był.
Mama wyjęła kopertę z rąk chłopca a następnie sięgnęła po zawartość, wykładając po kolei wszystko co w niej znalazła na stole przed chłopcem. Gdy skończyła, raz jeszcze spojrzała na Tymka tym swoim tajemniczym spojrzeniem i spytała:
- Czy wiesz kim był Twój pradziadek Leopold?
- Pewnie, że wiem… inżynierem – bez zastanowienia odparł Tymek.
- No tak, z zawodu był inżynierem. Ale co robił w wolnych chwilach?
- Pewnie czytał gazety i palił fajkę jak każdy pradziadek.
- To też… ale przyjrzyj się tej fotografii, co na niej widzisz? – zagadkowo ciągnęła dalej mama.
- Widzę jakiegoś pana w stroju podróżnika, kilku ludzi w skąpych strojach i namiot obok jakiegoś ogromnego drzewa. Ale kim w zasadzie są ci wszyscy ludzie na fotografii? Nikogo nie rozpoznaję.
- Skocz do swego pokoju po lupę, jakieś szkło powiększające… przyjrzymy się tej fotografii z bliska i … – nie zdążyła dokończyć mama, gdy już byłem z  powrotem na jej kolanach uzbrojony w lupę i bezbrzeżną ciekawość.
- Mamo ten pan jest do kogoś podobny. Chyba trochę do mojego taty gdy był jeszcze bardzo młody. I nawet uśmiecha się tak samo jak on.
- Ciepło, ciepło…
- Czy to przypadkiem nie jest jego tata, a może dziadek? Ale przecież… - nie dokończyłem zdania, gdy mama cmoknęła mnie w policzek.
- Gorąco! Jak w Afryce! Twój pradziadek Leopold w młodości spędził dwa lata no prawie w Afryce. Wstąpił do legii cudzoziemskiej i wyjechał na drugi koniec świata na małą wyspę na wschód od Madagaskaru. W wolnych chwilach poznał tamtejszą przyrodę, zwierzęta, ale przede wszystkim interesowali go ludzie. Chciał poznać to jak żyją w tak trudnych warunkach i jak dają sobie radę w zmaganiach z przeciwnościami losu. Prowadził dziennik podróży i robił w nim mnóstwo notatek, szkiców i rysunków. Czasem utrwalał coś na fotografii, o tak jak na tej którą masz przed sobą. Niestety większość pamiętników i fotografii została zniszczona lub zaginęła w czasie wojny. Została tylko ta jedna pamiątka z tamtych czasów. To taka wiadomość z przeszłości od pradziadka Leopolda dla jego potomków, czyli Ciebie.
- Dlaczego nigdy wcześniej nikt mi o tym nie opowiedział? – z nieukrywanym żalem w głosie zapytał Tymek.
- Byłeś jeszcze zbyt mały by to wszystko zrozumieć synku. Ale dziś gdy masz już 10 lat… i gdy już tyle wiesz o świecie i w ogóle, nadszedł odpowiedni moment by Ci o wszystkim opowiedzieć.
- Mamo, ale czy ty znasz całą ta historię o pradziadku?
- Ja znam tylko tyle, co opowiedziała mi mama twojego taty, czyli Babcia Basia. W końcu to nikt inny jak tylko jej tata Leopold Domejko opowiedział jej o wszystkim, a ona opowiedziała swojemu synowi a Twojemu tacie.
- To na co my jeszcze czekamy. Szybko musimy jechać do taty pracy. – Tymek zerwał się jak oparzony z kolan i pobiegł do przedpokoju.
- Tymek zaczekaj, a co z resztą zawartości koperty? Nie interesuje Cię to już?
Tymek już wiązał drugi but, gdy nagle uprzytomnił sobie, że w kopercie było coś jeszcze. Pobiegł w jednym bucie z powrotem do kuchni.
- Co tam jeszcze jest? Jakiś papier. – wykrzyknął i zaczął rozkładać kartkę. – To list od Babci Basi! Pisze, że musi się ze mną pilnie spotkać w bardzo ważnej sprawie.
- A więc zakładaj drugi but i pędzimy do babci! – wesoło zawyrokowała mama i po chwili oboje byli już gotowi do wyjścia.
Pół godziny później stali pod drzwiami mieszkania babci, gdzieś w centrum miasta. Mama nacisnęła na dzwonek i z głębi mieszkania dało się słyszeć energiczne kroki butów na obcasach. Zazgrzytał zamek i drzwi otworzyła Babcia Basia we własnej osobie.
- Czekałam na Was kochani, wchodźcie i rozbierajcie się. Właśnie zaparzyłam herbatę i upiekłam bezę! – zaanonsowała wytworna starsza pani na szpileczkach.
Po chwili już siedzieli w salonie, pili herbatę i słuchali opowieści babci Basi o dziadku Leopoldzie i jego burzliwej młodości…